Ayutthaya jest świetną mapą, ale pod względem rozwijania historii trochę zawodzi
Gdy wychodzi nowa mapa, to wszyscy rzucają się na nią i badają, co takiego można na niej znaleźć.Nie zrozumcie mnie źle, Ayutthaya jest ekstra i idealnie pasuje do trybu CTF. Są jednak u nas tacy, którzy bardziej zwracają uwagę na "smaczki" w postaci rozwijania historii, różnych easter eggów etc. Tego na nowej miejscówce trochę brakuje. Tym bardziej, że przed chwilą mieliśmy Blizzard World, które było wręcz przesiąknięte różnego rodzaju zagadkami i nawiązaniami. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to nie miała być pełnoprawna lokalizacja, a jedynie mapka dedykowana pod jeden wybrany tryb, jednak szczerze mówiąc, liczyliśmy na trochę więcej.
Ayutthaya i co ciekawego na niej
Karahe zebrał w jednym miejscu wszystko, co o nowej mapie można powiedzieć i sam przyznaje, że jest dosyć rozczarowany. Tym bardziej, że w 2017 roku Blizzard obiecywał rozwijanie historii i pchanie jej do przodu. Większość rzeczy z Ayutthaya to odwołania do rzeczywistości, brak jednak jakichś znaczących wskazówek, jeżeli chodzi o Overwatch. Wśród najciekawszych rzeczy wymienia się Gajalaksmi, słonie dodane w każdym miejscu i lotosy. Najwięcej historii znajdziemy, jeżeli poszukamy w Google. Dowiemy się trochę o samym mieście, jednak nie ma tam nic konkretnego, co moglibyśmy przenieść do świata Overwatch lub użyć w jakikolwiek sposób w stosunku do samej gry.
Oczywiście, Ayutthaya nawiązuje do historii Tajlandii i tamtejszej tradycji, oprócz lotosów mamy tutaj kilka innych kwiatów, jak Malabar Melastome. Na samej mapce znajdziemy także charakterystyczne wzory na ścianach. Są też abstrakcyjne obrazy i tajemniczy kod, o którym pisaliśmy. To w zasadzie tyle. Wiem, wiem. To mapa pod CTF i nie należy się spodziewać na niej niczego niesamowitego, ale przydałoby się coś jeszcze. Coś dla fanów czegoś innego, niżeli tylko strzelania do przeciwników.








